Bezpieczeństwo

Artykuł kapitana Krzysztofa Baranowskiego opublikowany na łamach Jachtingu w dniu 16-08-2005 w związku z tragedią jachtu "Rzeszowiak"

 

Ponieważ bezpieczeństwo nas żeglujących jest sprawą priorytetową dobrze by było gdyby każdy wybierający się na morze zapoznał się z uwagami tak doświadczonego kapitana. Jeśli nie będziemy bezwzględnie zachowywać podstawowych wymogów bezpieczeństwa to nigdy nie powinniśmy myśleć o wejściu na pokład jachtu.

Zapraszam również do artykułu o tragedii Promu Pasażerskiego.

Tragedia "Rzeszowiaka", pierwsze wnioski

Krzysztof Baranowski

Przy wszystkich sprzecznych informacjach prasowych wiadomości z pokładu Rzeszowiaka zdają się potwierdzać tezę, że opuszczenie jachtu było przedwczesne.

Wieczorem 9 sierpnia br. polski jacht Rzeszowiak spychany przez sztormowy wiatr, na nawietrzny brzeg w okolicach Kaliningradu, wezwał pomocy. Idący na ratunek statek motorowy , prom Finlandia, uderzył w trakcie manewrów w jacht i trzy osoby wypadły za burtę. Dwie z nich udało się uratować, trzecia zginęła. Był nią kapitan jachtu Stanisław Mytych.

Załogę ewakuował szwedzki helikopter, jacht zaś porzucono. Ludzie nieco poturbowani zostali umieszczeni w szpitalach w Gdańsku. Na poszukiwanie jachtu wyruszył inny polski jacht Stenia, który odnalazł Rzeszowiaka z połamanymi masztami i odholował go do portu.

Informacje podawane przez media dotyczące całej sytuacji były sprzeczne, niedokładne i niejasne. Z pewnością Izba Morska ustali wszelkie okoliczności, ale ponieważ istnieje podobieństwo do innych wypadków morskich można wysnuć kilka wstępnych wniosków.

W warunkach sztormowych załoga powinna chodzić w uprzężach bezpieczeństwa i wczepiać się w elementy wyposażenia jachtu. Przykładem może być wielki guru żeglarstwa francuskiego Eric Tabarly, który swoją nonszalancję przepłacił życiem, choć był jednym z najwybitniejszych żeglarzy. Teraz płacą życiem Polacy.

Silnik na jachcie żaglowym jest napędem pomocniczym i przy bardzo silnym wietrze nie na wiele się przyda. Awaria silnika w czasie rozkołysu jest niemal przypisana do polskiej praktyki jachtowej, więc nie można pokładać w nim wielkich nadziei.

Wzywanie pomocy niesie określone zagrożenia – nawet przy słabych wiatrach, ale nieznacznym rozkołysie, spotkanie jachtu i dużego statku motorowego, to nieuchronna awaria – połamane salingi, złamany maszt, pognieciona burta. Przy dużym rozkołysie i sztormowym wietrze spotkanie grozi katastrofą i tę powoduje.

Wreszcie opuszczenie pokładu – często bywa przedwczesne. Pozostawiony na morzu jacht nie zawsze tonie Mamy przykłady polskich jachtów, które zostały odnalezione m.in.: Iwona Pieńkawa, Wielkopolska, Kmicic, a teraz Rzeszowiak. Trzeba pamiętać, że w sztormie każdy jacht nabiera wodę, ale nie zawsze oznacza to, że ma dziurę w burcie.