|
|
Artykuły z czasopisma codziennego wydawanego w walczącej z okupantem niemieckim Warszawy:
Harcerze „Jaskiniowcy” samarytaninami staromiejskiej dzielnicy.
„Jaskiniowcami” nazwała wdzięczna ludność staromiejska dzielną
dwunastkę harcerską z chorągwi mazowieckiej, śpieszącą każdej chwili, z
narażeniem własnego życia, na ratunek rannym ofiarom nalotów bombardowań. W tej harcerskiej dwunastce - trzy duchny, 9 druhów — zebrali się obok warszawian przedstawiciele niemal wszystkich zajętych terenów: Kraków, Pomorze, Płock... Gdy tylko zcichnie huk, a nieraz pod gradem szrapneli i kul – wypadają, nie bacząc na nic - bo hasłem ich i dewizą ratować bliźniego, jęczące pod rumowiskiem, czy rannego wrażą kulą. - Jak pracujecie? - Zwyczajnie – odpowiadają po prostu – ratujemy rannych… Przecież od tego jesteśmy. Ale jak ratują, trzeba pogadać z mieszkańcami, bo oni sami nie powiedzą. - Nasi harcerze, to nasze duchy opiekuńcze – mówi z rozrzewnieniem starsza kobiecina – strzelają Niemcy, walą się domy, a oni nic. Pierwsi są tam, gdzie trzeba pomóc nieszczęśliwemu. Niech Bóg ich błogosławi. Zanim ktokolwiek inny przybędzie, oni już wyniosą, opatrzą, odstawią do punktu sanitarnego, a stamtąd do szpitala.. Toteż całe Stare Miasto zna ich. Jak zobaczymy harcerski strój, zaraz się raźniej robi na duszy, bo wiemy, że nas nie opuszczą… W godzinach spokoju i ciszy placówka nie siedzi z założonymi rękami. Harcerki zajmują się aprowizacją, praniem, szyciem, harcerze organizują dziatwę uchodźców, gnieżdżących się w sąsiednich lochach. A dziatwa garnie się. Posłucha radia, czytanej książki, lub pogawędki, do których „na dodatek” często znajdzie się pajda chleba z marmoladą. Humor, zapał i krzepiący nastrój panuje wśród tej miłej gromadki. Łączy ich piękny cel i poświęcenie… Nie tylko niosą pomoc lecz nie są nikomu ciężarem, bo środki na utrzymanie samarytańskiej placówki zdobywają sami. Nie oglądając się na żadną organizację społeczną. Przeszli już niejeden chrzest ognia, otrzaskali się ze świstem kuli. Żegnamy się. Bo oto znów padają strzały i „jaskiniowcy” biegną czujni, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. (s. w.). |