...
od kiedy Twój telefon jest wyłączony to strasznie cierpię, tak,
ze aż nawet nie mogę zaczerpnąć pełnego oddechu. I ze nie pomógł
mi spacer na boso w Hyde Parku, ani nawet zaglądanie laska za
dekolty na Oxford Street i ze czułem się taki samotny patrząc na
te parki które się ze sobą poumawiały i leżały na trawie w
parku, tuląc się do siebie tak jak my kiedyś na przystanku,
alboocierając się o siebie i dotykając na Oxford Streat. W końcu
po to się poumawiali, aby zbliżać się do siebie.
..
A teraz tekst.
Na tegoroczny karnawał wybrałem się z trojka znajomych. Papryka,
Zimna i Rafałem, dla których ta zabawa była zupełna nowością.
Nasze Min, którym jak się okazało jeździła kiedyś Bjork.
zaparkowaliśmy na Litle Venice tuz przy kanale wzdłuż
którego zacumowały bajecznie kolorowe mieszkalne barki, które
tradycyjnie przypływają tu w ostatni weekand sierpnia. Już z
daleka słychać było dźwięki gorących rytmów, niosących się po
wodzie od strony Ladbrooke Grove, gdzie odbywał się karnawał.
Droga wzdłuż kanału doprowadziła nas niemal do serca karnawału.
Po schodkach wyszliśmy na obszerny, porośnięty trawa placyk, na
którym rozstawione były dziesiątki kramików z jedzeniem i
piciem. Po ulicy zbliżała się ciągnięta przez ciężarówkę
platforma z ogromnymi głośnikami i DJ miksującymi muzykę. Wokoło
mnóstwo tancerzy, wszyscy w żółtych chustach na głowach.
Tancerze mieszali się z tłumem wciągając przyglądających się do
zabawy. Moi znajomi byli wyraźnie oczarowani tym widokiem. A
dziewczynom aż skrzyły się oczy z zachwytu. Po chwili ruszyliśmy
dalej przeciskając się przez tłum w kierunku Portobello Road.
Wszędzie pełno roześmianych twarzy. Tłum jest tak wielki, ze
policjanci na koniach musza zatrzymać potok ludzi przesuwający
się w tym samym co my kierunku. Przepuszczają tylko tych. którzy
chcą dostać się do stacja metra i odjechać. Tłum blokuje nawet
przemieszczająca się platformę ze steel bandem wokół której
tańczy mnóstwo osób. W końcu policjanci przepuszczają nas i
idziemy dalej. Mijamy paradę kostiumowa. Niektóre kukły
wyglądają jak normalni czarni obywatele (w powiększeniu) a inne
kukły maja powykręcane diabelskie twarze z rogami itp. Wokół
wszyscy tańczą w rytmie kalipso. Mijamy kilka ulicznych sound
systemów, których właściciele prześcigają się w tym, kto
zgromadzi większa ilość tańczących. Spotykamy też wielu kolesi
wymachujących woreczkami z marihuana i nielegalnie sprzedających
alkohol.
Wokół roznosi się won palonej marihuany. Dziś
policja przymyka na to oko. W oknach, na balkonach i na dachach
siedzą ludzie wymachując nogami. W wielu mieszkaniach odbywają
się prywatne party. Porwani zabawa próbujemy wbić się na jedno z
nich, ale właściciele mieszkania mówią, ze już jest za dużo
ludzi. Idziemy dalej i w końcu dochodzimy do Ali Saints Road,
która niegdyś stanowiła swoista border linę, czyli granice na
której ścierały się siły policji z siłami swobodnych sprzedawców
marihuany i haszyszu. Czasami
bywało tu groźnie, aż w końcu policja zamontowała kamery TV i
Ali Saints Road stała się cicha i opustoszała uliczka w sercu
karaibskiego getta. Jednak dziś jest chyba najbardziej
zatłoczona ulica w mieście. Z jednego z wielu zainstalowanych tu
potężnych systemów nagłaśniających zaczynają płynąc dźwięki
dziwnej dla mnie muzyki, która jest chyba jakimś przebojem
granym przez pirackie radiostacje, bo dziesiątki młodych
murzyneczek z piskiem przeciskają się w kierunku głośników.
(zdjęcia z piękna centralna murzyneczka, z tymi dwoma czarnymi
kolesiami i twarzą kobiety o etiopskich rysach i gotujących
kurczaki murzynków zrobione były na Ali Saints Road). Nam jednak
ta muzyka nie bardzo się podoba, wiec Idziemy dalej, do
ulubionego baru Zimnej Edyty, gdzie mieliśmy spotkać pewnego
murzynka którego kiedyś uczyłem jak zrobić fajkę z jabłka.
Obiecał, ze przyniesie nam coś do palenia, ale oczywiście go nie
ma. Pojawia się inny murzyn i oferuje nam torebkę maryhy.
Patrycja zbija cenę do połowy i zapalamy jointa. Od razu robi
się weselej. Jacyś Jugosłowianie zapraszają nas na party, ale
nie podobają się dziewczynom, wiec idziemy dalej. Dajemy się
ponieść tłumowi w kierunku Ladbrooke Groye, gdzie właśnie
odbywa się przemarsz tanecznych korowodów. Tańczą prawie
wszyscy, tylko nie Zimna Edyta. Do mnie dołącza niezwykle giętka
murzyneczka, tańczymy chwile razem, po czym onazegna mnie gestem
uznania i biegnie za swoimi przyjaciółmi. Atmosfera na ulicy
niezwykle gorąca i przyjacielska. Wszyscy są dla siebie mili i
wszyscy się do siebie uśmiechają. Bo to właśnie jest naczelna
mysi karnawału. Integracja w tańcu i w muzyce. Nikną uprzedzenia
rasowa i socjalne. Wszyscy chcą się po prostu dobrze bawić.
Wokół mnóstwo poprzebieranych i pomalowanych jak kibice
piłkarscy łudzi. Największa zabawę maja oczywiście dzieci.
Niesamowita rzeczą jest zobaczyć małe dzieci tańczące z takim
wyczuciem rytmu i appealem jak dorośli tancerze. Wokół panuje
atmosfera ogólnej dobrej zabawy i wesołości. Jest tez wielu
zmęczonych, ale nikt na nich nie zwraca uwagi. Szkoda tylko, ze
pogoda nie dopisała. Co chwila kropi deszcz, ale na szczęście
jest ciepło i czasem pojawia się słońce. Choć może dzięki
deszczowi łatwiej jest przeciskać się przez tłum. Pojawia się
ciężarówka z platforma na szczycie której piękna dziewczyna
tańczy w ekstazie, (albo na ekstazce) a towarzyszy jej
murzynek rytmicznie wymachujący flaga (spróbuje się dowiedzieć
jeszcze co to za flaga). W końcu postanawiamy cos zjeść,
korzystamy więc z ulicznych straganów. Zaczyna się ściemniać i
powoli daje się we znaki zmęczenie kilkugodzinnym marszem,
tańcem i przeciskaniem się przez tłum. Usiłujemy kierować się do
samochodu, ale policja konna znów wstrzymuje ruch pieszych, aby
rozładować korek ciężarówek ciągnących platformy z orkiestrami
steel drumów, sound systemów i tancerzy. Wreszcie
porządnie zmęczonym udaje nam się dojść z powrotem do kanału.
Pozostawiamy coraz bardziej roztańczony i narąbany tłum
zamierzających bawić się do wczesnych godzin rannych uczestników
karnawału.
Niestety żniwo karnawału okazało się dość
tragiczne. Jeden człowiek został zabity nożem, a drugi
zakatowany na śmierć przez bandę wyrostków. Kilka osób odniosło
rany w wyniku zawalenia się podłogi w mieszkaniu, do którego
weszło zbyt wiele osób. Zawaliła się tez balustrada o która
opierało się kilka osób i dwie kobiety wpadły do dołu
prowadzącego do mieszkania w suterynie i odniosły poważne
obrażenia kręgosłupa. A policja, która coraz bardziej ogranicza
swobodny ruch w pieszy w dzielnicy twierdzi, ze karnawał należy
przenieść do któregoś z parków, aby łatwiej było im pilnować
porządku i kontrolować 1,5 milionowy tłum na otwartym terenie.
Szkoda, bo największym urokiem karnawału jest to, ze odbywa się
na ulicach uroczego miasteczka Notting Hill Gate. Może
wiec był to już ostatni taki karnawał.
...
A koleś japończyk, który obsługuje dziś kawiarenkę internetowa
zrobił mi kawę, widząc jak pisze jak najęty
|