|
|
|||||
Materiały niepublikowane |
Kilka słów z Emirem Kusturicą
Zupełnie niespodziewanie pojawiła się przede mną możliwość
przysłuchiwania się rozmowie, którą miała przeprowadzić moja
znajoma z Emirem Kusturicą.
Stało się tak dlatego, że nie była pewna swojej znajomości
języka angielskiego i
poprosiła mnie abym jej asystował, tak na wszelki wypadek.
Oczywiście chętnie
na to przystałem, gdyż obcowanie ze znanymi ludźmi zawsze
odbieram jako
wzbogacające doświadczenie. Mieliśmy stawić się w klubie
Stodoła, gdzie
zarezerwowano dla niej 15 minut na indywidualną rozmowę z
odbywającymi
wspólną trasę koncertową Kazikiem i Emirem.
Trochę martwiłem się faktem, że poza obejrzeniem kilku filmów
Kusturicy
niewiele wiem o jego osobie, ale za to moja przyjaciółka
uwielbia go i jego
twórczość, więc byłem spokojny, że potrafi zadać wiele ciekawych
pytań. W
Stodole stawiliśmy się o określonej godzinie i zastaliśmy tam
kilku dziennikarzy
i dwie ekipy telewizyjne.
-
Mamy obsuwkę czasową - poinformowała nas pani z Solopanu.
-
Nie szkodzi. Mam się
nie spieszy - skwitowaliśmy obserwując co dzieje się
dokoła. Trwał kolejny wywiad. Kusturica i Kazik wyglądali na
bardzo
zmęczonych. Na sali było zimno a atmosfera była ponura.
Ksturicę widziałem tylko raz, w kwietniu, na polskiej premierze
jego ostatniego filmu "Czarna kotka, biały kot". Okazuje się, że
tłumacz wadliwie przetłumaczył
tytuł filmu na "Czarny kot, biały kot", co moim zdaniem jest
dużym błędem, ale tak już zostało. Tłumacz najwyraźniej nie
oglądał filmu, bo była w nim scena,
bardzo wyraźnie pokazująca, że tytułowe koty były różnej płci.
Chyba, że wsród
zwierząt też zdażają się dewiacje seksualne. Trochę to dziwne,
że tłumacze
filmów dosyć często okazują się niefrasobliwi jeśli chodzi o ich
pracę, ale to już
wykracza poza temat tego artykułu.
Chciałem zapytać Kusturicę o to, czy pamięta pewne niezwykle
zabawne wydarzenie, które miało miejsce podczas bankietu
odbywającego się po skończonej premierze. Chdziło o pewną kobietę, która w trakcie bankietu,
uświetnionego występem
zespołu "No smoking" pojawiła się nagle na sali, ubrana w różową
podomkę i kapcie. Jakimś sposobem przedarła się przez,
wyposażonych w słuchawki, mikrofony i elektroniczne nadajniki
ochroniarzy, wbiegła na scenę, wydarła komuś mikrofon i
wrzasnęła na całą salę:
- Co tu się kurwa dzieje?! Ja tu mieszkam i nie mogę spać!
Dopiero wtedy ochroniarze zorientowali
się,
że to nie jest zaaranżowana
sytuacja i delikatnie wyprowadzili z sali rozwrzeszczaną
kobietę.
Zanim zjawiłem się w Stodole myślałem, że rozmowę zacznę
stwierdzeniem, że
pewnie już mają dosyć tych nudnych, powtarzających się pytań i
zapytam
Kusturicę, czy pamięta tę scenę z kwietniowego bankietu. Była
jak żywcem
wyjęta z jego filmów. Tamtego dnia Kustarica wydał mi się
figlarnym i wesołym
człowiekiem, ale teraz, w grudniu wyglądał dużo poważniej. Nie
było bankietu,
tylko grupka dziennikarzy powielających znane mu pytania.
Ogólnie atmosfera
było dość ponura. Kusturica był zamyślony, wyraźnie zmęczony i
nie stwarzał
sytuacji prowokującej do żartów. Stwierdziłem, że moja
wesołkowatość mogłaby
okazać się nie na miejscu, a czas na wywiad nie dla mnie był
zarezerwowany.
Czakaliśmy spokojnie na swoją kolejkę, a ja przysłuchiwałem się
opowieści
Kazika o tym jak doszło do ich wspólnych koncertów. Kazik
wyraźnie ożywił się
opowiadając, że nawet on odczuwał lekką tremę, kiedy po raz
pierwszy usiadł
obok człowieka, który jest tym kim jest. Było to w kwietniu po
premierze filmu
"czarna
kotka biały kot". Dał mu wtedy kilka płyt ze swoją muzyką.
Spodobały
się Kusturicy. Później dzwonili do siebie i rozmawiali i tak
zaczęły się rozmowy, które doprowadziły do ich wspólnych
koncertów po Polsce.
Po udzieleniu tego wywiadu, Kazik nagle zniknął, tłumacząc się,
że na prawdę
musi już iść. Wtedy przyszłą nasza kolej. Usiedliśmy za jednym
stołem. Nie
będę ukrywał, że odczuwałem tremę.
-
Jakie jest Twoje stanowisko wobec problemu relacji artysta -
ideologia?
usłyszałem pierwsze pytanie, którego wcale nie trzeba było
tłumaczyć, gdyż
Kustarica je zrozumiał.
- K. - W moim kraju i pewnie w innych krajach, gdzie istniał
komunizm, jest
rzeczą niemożliwą, aby uwierzyć, że bohater w filmie i
literaturze mógł
zaistnieć, nie będąc wynikiem pewnego politycznego nacisku.
-
Teraz o muzyce - grasz na basie w zespole "No smoking",
współpracowałeś z
kapelą ludową Nelle Krajlicica podczas nagrywania muzyki
filmowej. Co jest Ci
bliższe, estetyka punkowa, czy motywy folkowe?
- K. - Myślę, że model zachowania artysty jest zdeterminowany
jego pierwszym
odczytanym sygnałem intelektualnym... To jest dobre pytanie...
bo kombinacja,
nie tyle ideologii, co punkowego zachowania i pewnych elementów
folkowych
stanowi dla większości europejczyków zrozumiałą i możliwą do
zaakceptowania
ideę tego do czego zdążamy...
...na
końcu świata wszystko jest normalne... (cytat ze słowa wstępnego
do
płyty z muzyką z filmu "Biała kotka, czarny kot" - przypis
redakcji).
-
K. - Tak, tak, tak...
- Wcześniej w Twoich filmach nie_ pokazywałeś ekstrawagancji z
narkotykami.
Natomiast w ostatnim Twoim filmie pokazały się pagórki kokainy.
Kusturica zastanawiał się chwilę o który film chodzi, po czym
zapytał -Ekstrawagancji...?
w jakim sensie?
-
Ekstrawagancji w ilości kokainy... - wyjaśniłem.
-
K. - Bo to jest o ludziach, którzy to robią. Jest ich coraz
więcej, bo ceny
spadły, więc coraz więcej używają. Oni tak, ja nie.
- A jaki jest twój stosunek do miłości. Czy jest dla Ciebie...
- K. - ...bardzo ważna.
- A przyjaźń?
-
K - Też bardzo ważna, bo jest częścią miłości.
Przysłuchiwałem się z zainteresowaniem tej rozmowie. Niczego nie
musiałem
tłumaczyć. Kustarica, mimo zmęczenia był bardzo spokojny,
rzeczowy i opanowany. Mówił
wolno i wyraźnie. Zrobił na mnie duże, bardzo pozytywne
wrażenie. Zacząłem powoli
opanowywać zdenerwowanie, gdy nagle moja
przyjaciółka prowadząca
wywiad powiedziała - dziękuje bardzo za rozmowę i wstała.
Zaskoczyło mnie to tak bardzo, że sam nie potrafiłem zadać
żadnego pytania i
poszedłem w jej ślady.
Trzy dni później poszedłem na wspólny koncert Kultu i No
smoking. Klub
Stodoła pękał w szwach. Dawno nie widziałem tam takiego tłumu.
Była ta
jednak w większości publiczność Kazika. Pierwszy koncert opóźnił
się trochę,
ale za to trwał dwie godziny, podczas których Kazik zaśpiewał
swoje
największe przeboje łącznie z "Lucyną" , "dwunastoma groszami" i
"Dziewczyną
bez zęba na przedzie". Publiczność szalała. Kazik jak zwykle
znakomity.
Później była długa przerwa i wreszcie na estradę wszedł zespół
"No smoking" z
Emirem Kusturicą grającym na basie. Zespół wyglądał radośnie i
bardzo
malowniczo. Wokalista był ubrany w srebrny pikowany płaszcz bez
kolnierza i
nieco ciemniejsze, metalizowane spodnie, saksofonista w bogato
zdobioną
kolorowymi świecidełkami kamizelkę, ciemne skórzane spodnie i
wschodnią
czapeczkę na głowie. Skrzypek założył marynarkę oficerskiego
munduru armii
jugosłowiańskiej, a Kusturica czerwoną koszulę w żółte wzory i
stary zamszowy
kapelusz. Przez większą część koncertu trzymał w ustach grube
cygaro. Jedynie akordeonista
nosił tradycyjny strój muzyka z wiejskiego wesela, czyli
białą koszulę i czarną
kamizelkę, ale za to miał najweselszy ze wszystkich
muzyków wyraz twarzy. Był
jeszcze tubista wzielonkawej koszuli w czerwono
żółte wzory Kilka pierwszych
piosenek podobało mi się tak bardzo, że
powiedziałem do stojącej obok
potwornie smutnej dziewczyny - "posłuchaj ile
jest w tej muzyce słońca i
miłości". Ona spojrzała na mnie zdziwiona,
uśmiechnęła się i przesunęła
do przodu. Jednak następne, grane przez zespół
numery przestały robić na mnie
takie wrażenie. Pamiętam, że podobnie
odebrałem koncert "No
smoking" podczas kwietniowego bankietu po premierze
"Czarnej kotki, białego
kota". Wtedy też nie wysłuchałem go do końca. Myślę,
że filmy Emira Kusturicy
robią na mnie większe wrażenie niż jego muzyka. |